Coraz więcej światowych firm zatrudnia specjalistów, których zadaniem jest uszczęśliwianie pracowników. Jeśli sądzisz, że dzisiaj wystarczy dać pracownikom premię świąteczną, karnety na basen, czy dofinansowanie do posiłków, jesteś w błędzie. Aby zmotywować pracowników, trzeba im dać poczucie sensu pracy, pokazać perspektywy awansu i stworzyć dobrą atmosferę. Jeśli Twoja firma nie bardzo wie, jak to zrobić, może przyszedł właściwy moment na wynajęcie CHO czyli Chief Happiness Officera.

Kiedy pierwszy raz powstało stanowisko CHO?

Prawdopodobnie pierwszy raz ta profesja pojawiła się w 2010 roku, w kalifornijskiej organizacji zajmującej się edukacją na rzecz ochrony środowiska (Quality of Life Foundation). Dwa lata później na wykreowanie funkcji specjalisty ds. “szczęścia pracowników” zdecydowała się amerykańska firma gastronomiczna z południa Hopjacks. Od tego czasu popularność tej funkcji zaczęła rosnąć, by objąć swoim zasięgiem cały świat, szczególnie w start-upach oraz dużych korporacjach technologicznych.

Czym się zajmuje CHO?

Zadaniem CHO jest wsłuchiwanie się w potrzeby pracowników i rozpoznanie, jak mogą oni  zareagować na nowe rozwiązania i pomysły kierownictwa. Jest ważnym przekaźnikiem wątpliwości, które pojawiają się w zespole. Potrafi wczuć się w potrzeby pracowników i jest kimś w rodzaju bufora pomiędzy zespołem a szefostwem. Bez jego pomocy nie byłoby możliwe właściwe wyrażenie oczekiwań pracowników. Teoria mówi, że dobry pracownik to szczęśliwy pracownik. Wychodząc z tego założenia, firmy będą coraz mocniej inwestowały w dobre samopoczucie pracowników.

Jakimi metodami pracuje menedżer szczęścia w firmie?

Wielu z CHO pracuje zdalnie, tym trudniejsze jest ich zadanie. Muszą bowiem badać relacje pomiędzy pracownikami a przełożonymi bez możliwości bezpośrednich rozmów. Brak kontaktu twarzą w twarz jest utrudnieniem, ale w dobie pracy na odległość, nie jest to decydujące. Menedżer “do spraw szczęścia” (w Polsce jeszcze nie utarła się zgrabna nazwa tej funkcji) analizuje wycinek pracy personelu i zastanawia się, w którym miejscu pojawia się stres. Następnie stara się wyeliminować krytyczne punkty. W zobiektywizowaniu tej oceny  służy na przykład Happy Business Index, oparty w swojej metodologii na znanym indeksie poczucia szczęścia w poszczególnych krajach. Tym samym, który sprawia, że każdego roku po jego przeczytaniu, przez chwilę wszyscy chcemy wyjechać do Danii. Nawiasem mówiąc, tam też działają CHO.

Jakie efekty osiąga CHO?

Pozornie, Twoja firma nie potrzebuje kogoś takiego, jak Chief Happiness Officer, przecież szef najlepiej wie, jak sprawić, by pracownik czuł się szczęśliwy. Jednak dyrektor lub prezes zajęci wyznaczaniem strategicznych celów i realizacją bieżących zadań, mogą szybko stracić z pola widzenia frustracje swoich pracowników, którzy nie będą mieli odwagi powiedzieć wprost, co ich boli. Chief Happiness Officer, który jest nie tylko pozytywnie nastawiony do otoczenia, ale ma również merytoryczne przygotowanie do tego, by zbadać poziom zadowolenia pracowników, może się okazać kluczem do poprawienia nastrojów w firmie, a bez tego trudno myśleć o wynikach.

Problem pojawia się, gdy dojdziemy do momentu wynagrodzenia CHO za osiągnięte efekty. Jedynym, bezwzględnym odniesieniem mogą być wyniki kolejnych ankiet pracowników porównywane w podobnym okresie, a na to nałożone wyniki firmy.

Jest jeszcze jeden efekt uboczny: pracownik za wszelką cenę dążący do szczęścia, może w końcu poczuć frustrację z powodu oddalającego się celu. Koło się zamyka. Dlatego potrzebny jest zdrowy rozsądek i traktowanie CHO jako doradcy, a nie wyroczni. Pytanie: ile mu zapłacić?

Ile kosztuje menedżer szczęścia?

Na polskim rynku nie ma jeszcze miarodajnych danych o zarobkach CHO, bo takie stanowisko nie jest jeszcze rozpowszechnione. W rodzimych firmach, pracownicy muszą się najczęściej sami borykać w własnymi problemami lub przekazywać swoje oczekiwania za pośrednictwem reprezentacji załogi, np. rady pracowniczej. To z nią pracodawca powinien konsultować wszelkie działania związane z organizacją zatrudnienia lub finansami. Rzadko jednak rozmawia się o tak ulotnej sferze jak poczucie szczęścia.

Rynek amerykański nie jest najlepszym odniesieniem, ale skoro to właśnie stamtąd przychodzi wiele innowacyjnych zmian w kulturze pracy, to dla orientacji warto dodać, że szef firmy doradczej w zakresie CHO średnio może zarobić około 100 tysięcy dolarów.

Idea powołania stanowiska, które ma wspierać ogólne dobre samopoczucie pracowników w organizacji jest bardzo szczytna. Trzeba bowiem pamiętać, że dzisiaj pakiet socjalny i karty wstępu na siłownię nie zbudują już lojalności pracowników. Najważniejsza dla nich jest praca w przyjaznym otoczeniu i poczucie sensu tego, co robią. Nie można zapominać również o motywacji, nie tylko finansowej. Ponad wszystkimi metodami przekonywania pracowników i uszczęśliwiania ich jest jeszcze jeden czynnik, na który nawet najlepszy CHO nie znajdzie rady. Każdy może mieć gorszy dzień, a problemy osobiste nie zawsze da się zostawić przed drzwiami firmy.