Światowa infrastruktura internetowa jest poważnie zagrożona i nie chodzi tutaj o cyberterroryzm. Jeśli globalne ocieplenie będzie postępowało dalej w takim tempie, podniesie się poziom mórz. Zalane zostaną duże miasta położone nad morzem, w których znajduje się znaczna część infrastruktury światowego Internetu: kable, światłowody i centra serwerowe. Taką pesymistyczną wizję przedstawili naukowcy z Uniwersytetów stanów Oregon i Wisconsin. Ich zdaniem, budowa zapór wodnych i murów może być jedynie półśrodkiem. Konieczne są poważniejsze zabezpieczenia.

Konsekwencje podnoszenia się poziomu oceanów

Ocieplenie klimatu jest prawdopodobnie najpoważniejszym problemem jaki stoi przed ludzkością w najbliższych dekadach. Nagromadzenie gazów cieplarnianych doprowadziło do pojawienia się groźnych zjawisk pogodowych, takich jak: zabójcze upały, długie okresy suszy, gwałtowne burze i powodzie. Zmienia się również układ cyrkulacji powietrza na Ziemi. Pokrywy lodowe topnieją, a w konsekwencji podnosi się poziom morza. Niektóre wyspy na Pacyfiku już toną, a w perspektywie może to dotknąć światowe metropolie takie jak: Nowy Jork, Miami, Aleksandrię, Hagę, Rio de Janeiro, czy Shanghai.

Morze pochłonie nie tylko infrastrukturę miejską, pod wodą znajdą się przewody internetowe, serwerownie i centra danych. W samym tylko Nowym Jorku pod wodą znajdą się 4 tysiące mil kabla światłowodowego i 1100 węzłów kabli internetowych. Kiedy nadbrzeżna część miasta znajdzie się pod wodą, pojawią się ograniczenia w dostępie do internetu w okolicy.

Ramakrishnan Durairajan, Carol Barford i Paul Barford z Uniwersytetu stanu Oregon i Uniwersytetu stanu Wisconsin w Madison, wyciągnęli katastroficzne wnioski na podstawie analizy tak zwanego Atlasu Internetu oraz prognoz dotyczących podnoszenia się wód mórz i oceanów. Atlas pokazuje rozkład najważniejszych arterii internetowych na świecie. Główne drogi komunikacji między kontynentami przebiegają kablami transoceanicznymi, ale ich punkty węzłowe, czyli miejsca gdzie sygnał jest rozdzielany, znajdują się blisko powierzchni wody, właśnie w pobliżu wielkich miast zagrożonych wzrastającym poziomem mórz.

Czy można zapobiec katastrofie?  

Ustalenia badaczy zostały też oparte na kilku wariantach rozwoju sytuacji sporządzonych przez amerykańską Narodową Służbę Oceaniczną i Meteorologiczną. Zakłada ona wzrost poziomu mórz i oceanów od 30 do nawet 240 centymetrów w najczarniejszym scenariuszu. Przewidywania naukowców mogą stać się rzeczywistością już w ciągu 15 lat. Zostało zatem niewiele czasu na przygotowanie planu ratunkowego.

Urbaniści już się zastanawiają, jak zabezpieczyć nadmorskie miasta  przed zalaniem. Kopenhaga, która nie przyczynia się nadmiernie do efektu cieplarnianego, bo jest miastem o jednym z najniższych poziomów emisji dwutlenku węgla na świecie, może ucierpieć najbardziej ze względu na niskie położenie. Duńscy architekci widzą nadzieję w tworzeniu miejskich terenów zielonych, zamieniających się w jeziora podczas gwałtownych burz i ulew. Ponadto, ulice miejskie mają być tak wyprofilowane, aby kierowały nadmiar wody w stronę portu. Takie zabezpieczenia mogą złagodzić skutki nawałnic, ale nie uchronią Duńczyków przed podniesieniem się poziomu morza.

Innym przykładem wdrażania innowacyjnych zabezpieczeń przed powodziami przyszłości jest Boston. Tamtejsi inżynierowie proponują budowę regulowanych zapór wodnych wzdłuż nabrzeża, które pozwolą dostosować wysokość do aktualnej sytuacji powodziowej i skanalizować wodę. Jedno jest pewne, zmieniają się warunki funkcjonowania w miastach portowych takich jak Boston, a i manewrowanie w portach stanie się coraz trudniejsze. Społeczności będą potrzebowały również solidnych planów ewakuacji na wypadek powodzi.

Zabezpieczenia substancji miejskiej nie zminimalizują zagrożenia dla infrastruktury internetowej. Naukowcy podpowiadają, że rozwiązaniem może być projektowane sieci i centrów serwerowych z nadmiarową wydajnością. W przypadku awarii infrastruktury, będzie można przekierowywać ruch na alternatywne połączenia internetowe. Specjaliści oceniają, że ponadwymiarowa przepustowość jest obecnie jednym z najbardziej osiągalnych rozwiązań na wypadek katastrofy klimatycznej. Znacznie łatwiej będzie też położyć nowe kable niż wyciągać i modernizować stare, które mają już nawet 20 lat.   

Czy jesteśmy mądrzejsi po szkodzie?

Ludzkość zmaga się z kataklizmami od początku swojego istnienia. W najbliższych latach czekają nas jednak zmiany, które sami spowodowaliśmy. Czy poradzimy sobie z nimi? “Sprawdzianem” naszego przygotowania są klęski suszy, powodzie i huragany. W 2005 roku Katrina i powodzie na południu Stanów Zjednoczonych pokazały jak wielkie straty w infrastrukturze internetowej potrafi wyrządzić natura. Akcja przywracania sprawności sieci nie przebiegała wcale tak gładko, jak się tego spodziewano i jeszcze wiele tygodni po kataklizmie, na ekranach komputerów pojawiał się komunikat: “sprawdź połączenie z internetem”.

Nasza cywilizacja nie raz musiała sobie też radzić z utratą tradycyjnej łączności, np. telegraficznej, kiedy w latach 20. XX wieku, trzęsienie ziemi tzw. Grand Banks spowodowało podmorskie tąpnięcie i lawinę skał, która uszkodziła 12 potężnych transoceanicznych kabli komunikacyjnych. Dla inżynierów i projektantów sieci łączności, przygotowanie urządzeń do działania w warunkach skrajnych nie jest ewentualnością, ale koniecznością.

Tysiące miast na świecie są zagrożone jeśli poziom mórz i oceanów będzie się podnosił w takim tempie. Inżynierowie nie tylko mogą, ale już muszą myśleć o tym, jak zabezpieczyć je przed żywiołem. Nie ma już czasu. Działania muszą być podejmowane już teraz. Jeśli tak się nie stanie, globalny krajobraz nie tylko ten prawdziwy, ale również internetowy zmieni się bezpowrotnie.