Amerykański aktor Denzel Washington wygłosił trzy lata temu porywającą mowę motywacyjną przed tłumem absolwentów uczelni w Dillard wchodzących w dorosłe życie. Przypomniał jedną z najważniejszych dewiz, którą należy kierować się także w biznesie: “Don’t be afraid to fail big”. To budujące przesłanie jest czytelne dla każdego. Jeśli się nie udaje, to niech Twoja porażka będzie przynajmniej w pięknym stylu. Wyciągniesz z niej naukę na przyszłość.

Porażka może wynikać również z dobrych intencji, ale błędów w zarządzaniu. Obecny mundial pokazuje, że na najwyższym poziomie zarządzania drużynami też zdarzają się niepowodzenia i niekoniecznie są piękne. Wyjątkowo, co do naszej reprezentacji zdania nie są tym razem podzielone. Pytanie, czy z tego “upadku” zostaną wyciągnięte wnioski.

Jest jeszcze jedno powiedzenie związane z klęską i często pojawia się w odniesieniu do gigantycznych, globalnych firm i marek (także tych sportowych). Może się  wydawać, że są niezniszczalne i nic nie będzie w stanie zakłócić ich potęgi. Ta maksyma pocieszenia brzmi: “Too big to fail”. Jak się okazuje, tutaj też nie ma reguły (obecnym mistrzom świata w piłce nożnej, drużynie Niemiec tak się właśnie wydawało).

W zmieniającym się świecie, jest coraz mniej trwałości, a pozornie niezmienne sytuacje są zakłócane przez lekceważone innowacje i metody działania, które wywracają dotychczasowy porządek. To przestroga dla wszystkich organizacji, które nadmiernie wierzą w swoją dominację. Nie można przegapić zmian, bo zmiany nie przegapią okazji, by się dokonać.

Usłyszałem kiedyś ciekawą teorię, że w amerykański etos biznesu jest wpisana porażka. Niepowodzenie, które daje siłę i doświadczenie do nowych przedsięwzięć. Jeśli nie będziemy tego interpretować wprost, przekonamy się, że to fantastyczna wskazówka, jak prowadzić biznes. Gdy dotychczasowa dziedzina Twojej działalności wyczerpała się i stoisz na krawędzi plajty, musisz znaleźć nową niszę i wykorzystać całe swoje doświadczenie, by rozwijać się w innym kierunku.

Niewiarygodne, ale blisko 90 procent amerykańskich firm, które figurowały na liście Fortune 500 w 1955 roku już dzisiaj nie istnieje. Zdecydowana większość splajtowała, rozpadła się lub zginęła w mrokach niepamięci klientów. Większość z tych firm nie potrafiła sprostać nowym czasom i wyzwaniom, bo prawdopodobnie zignorowała innowacje i zmieniające się warunki z swoich branżach.

Przykłady? Zwykle przychodzą mi do głowy te najbardziej spektakularne: potentat na rynku materiałów fotograficznych Kodak, sieć sklepów z zabawkami Toys’R’Us (jeden z ostatnich przykładów na zmierzch tradycyjnego detalu), linie lotnicze PanAm, czy obecnie zrestrukturyzowany pod nowym szyldem dawny gigant motoryzacyjny General Motors. To znowu przykłady ze Stanów Zjednoczonych, ale każdy kraj ma takie swoje wielkie marki biznesowej porażki.

W biznesie jak w naturze, nic nie ginie. Na błędach poprzedników uczą się kolejne firmy. Grunt, żeby wiedzieć, jakie błędy popełniono i do nich nie dopuścić. To zainspirowało InCast Media do podjęcia tematu wielkich upadków w serii publikacji pod hasłem: “Anatomia upadku”.

W każdą pierwszą niedzielę miesiąca przyjrzymy się nie tylko historycznym porażkom w biznesie, technologii i zarządzaniu, ale spróbujemy też pokazać, jakie błędy do nich doprowadziły. Niech to będzie nasz skromny wkład w przysłowie: “historia nauczycielką życia”. Pokażemy, jak wielkie upadki wpływają na rzeczywistość i czego powinny nas nauczyć.