Francja zakazuje używania smartfonów w szkołach. Władze wprowadzają ten przepis, licząc na to, że dzieci i młodzież odbudują swoje relacje interpersonalne i będą bardziej skoncentrowane na lekcjach. Wprowadzenie zakazu używania telefonów komórkowych uzasadniono badaniami London School of Economics, które wykazywały zgubny wpływ nadużywania tej elektroniki przez młodych ludzi. Na razie ograniczenia dotyczą dzieci i młodzieży do 15 roku życia.

Badania przeprowadzone pod egidą brytyjskiej uczelni wykazały, że uczniowie ze szkół, które zakazały korzystania z telefonów uzyskiwali lepsze wyniki z decydujących egzaminów. Poza tym, słabsi uczniowie osiągali lepsze rezultaty w porównaniu z prymusami, właśnie po wprowadzeniu ograniczeń w dostępie do smartfonów.

Naukowcy są zgodni, że nowoczesne technologie przynoszą nam wiele dobrego w obszarze produktywności w miejscu pracy, czy w szkole. Ale to kij, który ma dwa końce. Łatwy dostęp do telefonu, możliwość pisania sms, powiadomienia z social mediów i stała obecność online powodują, że coraz więcej komunikatów nas rozprasza. Skutki tej dystrakcji są istotne np. dla pracodawców, bo w czasie pracy jesteśmy bombardowani wiadomościami, które bardzo często nie są związane z naszymi obowiązkami. Na podobne rozkojarzenie są narażone dzieci i młodzież w szkołach.

W tym samym dokumencie znajdziemy wiele przykładów wcześniejszych badań naukowych, których przedmiotem był wpływ technologii na koncentrację w czasie pracy lub nauki. Wyniki potwierdzają tezę o niekorzystnym wpływie jednoczesnego korzystania z telefonów i innej elektroniki na realizowanie zadań. Obalają również mit tzw. wielozadaniowości (multitasking). Nie da się wykonywać wielu czynności równocześnie, nie poświęcając w ofierze jakości wykonania jednej z nich.

Wracając do zakazu używania smartfonów we francuskich szkołach, sieć CNBS podała za New York Timesem wypowiedź tamtejszego ministra edukacji Jeana-Michela Blanquera, który uważa, że przygotowanie młodzieży do wyzwań 21. wieku powinno polegać na wyrobieniu w nich umiejętności pracy w zespole, podstaw matematyki, zdolności dyskusji, wymiany poglądów, otwartości na nowe rozwiązania, a dopiero na końcu kompetencji w cyfrowym świecie.     

Francja wydaje się być dosyć stanowcza w rozwiązaniu problemu używania smartfonów w szkołach. Inne kraje mają nieco mniej determinacji w walce z uzależnieniem młodzieży od mobilnej elektroniki. W Wielkiej Brytanii każda szkoła ma swoje regulaminy, a w Stanach Zjednoczonych burmistrz Nowego Jorku zawiesił zakaz używania telefonów komórkowych wprowadzony przez swojego poprzednika. Wielu rodziców w USA nie wyobraża sobie braku kontaktu z dzieckiem w ciągu dnia. Jak się okazało, bolesne doświadczenia z masowymi strzelaninami w szkołach utwierdzają rodziców w przekonaniu, że telefon w szkole służy bezpieczeństwu dzieci.

W Polsce panuje duża dowolność i chociaż nauczyciele na spotkaniach z rodzicami zwracają uwagę na problem, to nie doczekaliśmy się spójnej w skali kraju polityki i zasad używania smart gadżetów w szkole. Najczęściej wszystko zależy od nauczyciela i jego indywidualnego podejścia do tematu. – Na kilku lekcjach oddajemy telefony nauczycielce, inni pozwalają mieć je w kieszeni – odpowiadają zapytani nastolatkowie.   

Ciekawe, na jak długo wystarczy konsekwencji władzom francuskim i innym, które wprowadzą takie rozwiązanie. A może istnieje jakiś kompromis między nauką i korzystaniem ze smartfonów. Gdyby powstały edukacyjne, atrakcyjne dla młodych ludzi aplikacje mobilne, może udałoby się połączyć przyjemne z pożytecznym. Jedna z zasad marketingu mówi: “musisz być tam, gdzie są Twoi klienci”. Przyjmując, że dzieci i młodzież są klientami szkół, które dostarczają im produkt w postaci edukacji, może należałoby z elektronicznego uzależnienia uczynić siłę i zamienić ciężkie szkolne podręczniki na interaktywne aplikacje? Niemożliwe?